Piotr Protasiewicz: Okres zimowy to przede wszystkim rodzina

​Piotr Protasiewicz jest jednym z najbardziej doświadczonych zawodników, startujących na torach PGE Ekstraligi. Kapitan Ekantor.pl Falubazu pojawił się na Gali PGE Ekstraligi i opowiedział nam o minionym sezonie, nowym kontrakcie i planach na najbliższe miesiące. Piotr Protasiewicz zdobył w najwyższej klasie rozgrywkowej aż 1804 punkty w latach 2007 – 2016, co plasuje go na trzeciej pozycji wśród wszystkich zawodników.

– Kolejny udany sezon za Panem. W ciągu ostatnich dziesięciu lat przejechał Pan najwięcej, bo aż 946 biegów w Speedway Ekstralidze. Jaki jest przepis na taką długowieczność?

– Nie ma na to przepisu. Potrzeba do tego trochę szczęścia, co pokazały ostatnie przypadki Jasona Doyla czy Jarosława Hampela. Kontuzje były, są i będą. Na szczęście jeśli one się mi przytrafiały, to nie wykluczały mnie z jazdy na długo. Myślę, że jakbyśmy policzyli punkty, to także byłbym w ścisłej czołówce (dop. aut. – we wstępie do tekstu). Do tego udało mi się zdobyć kilka medali, także forma była równa. Zdarzały się gorsze momenty, ale generalnie udało się jeździć na wysokim poziomie.

– Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra zakończył miniony sezon z brązowym medalem. Traktuje Pan to jako sukces czy jako porażkę po świetnej rundzie zasadniczej?

– Oczywiście, że sukces. Trzeba spojrzeć na to przez pryzmat ostatnich dwóch sezonów, które zakończyliśmy bez medali. Brąz został zdobyty dużym poświęceniem, bo początek sezonu nie rysował się w kolorowych barwach. Trzecie miejsce w Polsce po słabszym starcie to dla nas duże osiągnięcie.

– Zdecydował się Pan na przedłużenie kontraktu zielonogórskim klubem aż do 2020 roku. Co wpłynęło na tę długoterminową decyzję?

– Kontrakt miałem ważny do 2017 roku, więc poszliśmy jeszcze krok do przodu. Wizja klubu jest jasna, kontrakty są uzależnione w dużej mierze od poziomu sportowego drużyny, a nie tylko od pojedynczych zawodników. Przedłużyliśmy umowę, bo uważam, że jestem w stanie pojechać na dobrym poziomie przez te lata. Zmieniliśmy także kontrakt na 2017 rok, co jest dla mnie mniej korzystne. Zdaję sobie jednak sprawę jaka jest polityka klubu i od czego są uzależnione wpływy i przychody do budżetu. Poszedłem na ustępstwa, klub także. Negocjacje nie były łatwe, ale szybko doszliśmy do porozumienia. Zielona Góra to jest moje miejsce, nie jestem już na etapie zmiany klubów. Chcę tam jeździć i mam wrażenie, że klub także.

– Przed Panem kilka miesięcy wolnego. Czy są już jakieś plany na ten czas?

– Okres zimowy to przede wszystkim rodzina. Po tym pół roku, kiedy wszystko schodziło na dalszy plan, rodzina odczuwała, że startuję. Teraz będzie czas dla niej. W październiku syn dużo startuje zagranicą w zawodach kartingowych, także będę jeździł razem z nim. Później przyjdzie pewnie czas na rodzinny urlop. Generalnie będę przez ten czas tatą i mężem.

– Jak znosi Pan starty syna w wyścigach? Ogląda Pan to ze spokojem czy denerwuje się i chciałby razem z nim wsiąść do gokartu?

– Syn jeździ lepiej ode mnie, więc nie wsiądę i nie pojadę szybciej niż on. Denerwuję się, bo to jest duża prędkość i jakieś ryzyko zawsze istnieje. To jest jego wielka pasja, zaraz obok tańca towarzyskiego, który uprawie wspólnie ze swoją siostrą. Wszystko kręci się wokół sportu.

– Czy syn myślał o tym, aby pójść śladami taty i zostać żużlowcem?

– Syn ma jeszcze czas, ale myślę, że ma predyspozycje do tańca i to jest jego przyszłość. Niestety, aby ścigać się w kartingach trzeba dysponować budżetem wielokrotnie wyższym niż w żużlu i nie jestem mu w stanie tego zagwarantować. Może w tym nieszczęściu jest szczęście, bo ma potencjał na świetnego tancerza i głęboko wierzę, że takim się stanie.

źródło: speedwayekstraliga.pl

Powrót