Początek sezonu był dla Piotr trudny. Jak podkreślał sam zawodnik, coś
nie do końca grało i nie było tak jak być powinno. Zaczęły się nawet
pojawiać głosy, że Rafał Dobrucki powinien nie posyłać do boju Protasa,
tylko młodego Mikkela B. Jensena. Piotr znany jest jednak z wielkiej
ambicji i nie spocznie dopóki nie wyeliminuje wszystkich błędów i nie
dojdzie do perfekcji. Występem w meczu z Unią Leszno 12 maja zamknął
usta wszystkim krytykom zdobywając 14 punktów z bonusem.
Od tego
momentu było już tylko lepiej. Piotr dołączył do Jarka i Patryka i stał
się trzecim filarem zespołu. Druga połowa sezonu w wykonaniu PePe była
bardzo dobra. Rozkręcał się z zawodów na zawody, a najlepsza forma
przyszła w decydującej fazie sezonu. Problemy z początku sezonu pokazały
tylko jak wielki charakter wojownika ma Piotr.
Liczby również
mówią za siebie. Doświadczony wychowanek zielonogórskiej drużyny
osiągnął średnią 2,058, co dało mu 15. pozycję w klasyfikacji. Oznacza
to, że poprawił osiągi z zeszłego roku, kiedy to był sklasyfikowany na
16. miejscu ze średnią 2,023.
Można wręcz powiedzieć, że szkoda,
że sezon nie trwał dłużej, bo Piotr kończył ściganie w wielkiej formie,
co pokazał między innymi w Pucharze Fair Play, gdzie rządził i dzielił.
Jeszcze
lepsze wyniki PePe notował w Szwecji, gdzie był ósmym zawodnikiem ze
średnią 2,234 i wraz z Nielsem Kristianem Iversenem byli zdecydowanymi
lidereami Indianerny Kumla. Co ciekawe, podobnie jak w lidze polskiej,
Piotr poprawił się o jedną pozycję w klasyfikacji zawodników
w porównaniu do ubiegłego roku, kiedy to był dziewiąty ze średnią 1,955!
Indianie
prowadzeni przez Protasa doszli do ćwierćfinału, gdzie niestety odpadli
po pasjonującym boju ze Smederną Eskilstuna. W pierwszym spotkaniu
ekipa z Kumli przegrała 47:43, zaś w rewanżu wygrała jedynie 46:44 i to
drużyna Andreasa Jonssona mogła cieszyć się z udziału w półfinale.
Niemniej jednak, Piotr może być w pełni usatysfakcjonowany ze swoich wyników w Elitserien w sezonie 2013.
Piotr
Protasiewicz brał udział także w meczach Bundesligi, gdzie
reprezentował barwy Wolfslake Falubaz. Ilekroć PePe pojawiał się
w Niemczech pojawiał, tyle kroć jasne było, że Wolfslake będzie miało
prawdziwego lidera, który będzie ciągnął wynik zespołu i prowadził do
zwycięstwa.
To właśnie między innymi dzięki wkładowi Kapitana, berliński klub wszedł do finału i zdobył historyczny srebrny medal.
Indywidualnie
Piotr miał lekkie problemy w ćwierćfinale Indywidualnych Mistrzostw
Polski, gdzie zajął ostatnie miejsce premiowane awansem do półfinału po
biegu dodatkowym z Mikołajem Curyło. W półfinale było już znacznie
lepiej, bo zdobył 13 punktów i bez problemów stawił się w finałowej
szesnastce. W finale w Tarnowie Piotr jeździł w kratkę, bo dwukrotnie
wygrał, raz przyjechał drugi i dwukrotnie zamykał stawkę, co dało mu 8
punktów i siódme miejsce.
Zdecydowanie lepiej PePe zaprezentował
się w turnieju par WOFA Pokal 2013. Piotr wspólnie z Niemcem -
Matthiasem Schultzem nie mieli sobie równym i pewnie zwyciężyli w turnieju w Wolfslake.
Jedynym turniejem, który nie poszedł po
myśli Protasa był Złoty Kask. W eliminacjach w Rawiczu zdobył 10 oczek,
co dało mu piąte miejsce i brak awansu do finału rozgrywek.
Piotr
ma za sobą bardzo dobry sezon. Szybko uporał się z problemami
z początku sezonu i był jednym z filarów i liderów naszego zespołu.
Można
wręcz powiedzieć, że gdyby sezon zaczął się dwa miesiące później, jego
statystki byłby jeszcze lepsze.