W rozgrywkach ligowych w Polsce PePe spisywał się bardzo dobrze. Początek sezonu miał wyborny. Zazwyczaj przy jego nazwisko zapisywaliśmy dwucyfrowy wynik. Komplet punktów w spotkaniu ze Spartą Wrocław w Zielonej Górze, czy 16 oczek w rewanżu na Stadionie Olimpijskim robiły wrażenie. PePe był szybki, a na trasie jak zawsze efektownie napędzał się pod bandą. Widać było, że dobrze przepracowana zima przyniosła spodziewane efekty. Piotr nie może jednak mówić o pełnym szczęściu. Na początku czerwca upadł bardzo groźnie w Gdańsku. Pierwsze diagnozy były niekorzystne i mówiło się o dłuższej przerwie w startach. Na szczęście uraz barku nie okazał się tak groźny i już po kilkunastu dniach przerwy Piotr dokonał rzeczy niemożliwej i wsiadł na motocykl. Na poważne ściganie było jednak jeszcze za wcześnie. Piotr nie pojechał więc w meczach z Wybrzeżem przy W69 oraz w Derbach w Gorzowie. Kto wie, czy gdyby PePe pojechał w tym drugim spotkaniu, to nie wyjechalibyśmy z Zawarcia ze zwycięstwem. Teraz możemy sobie jednak gdybać. Powrót Protasiewicza miał miejsce we Wrocławiu. Tam zdobył on wspomniane już 16 oczek. Pech dopadł Piotra ponownie w Toruniu. Tam w prawdzie wywalczył on 13 punktów, ale aż czterokrotnie leżał na torze. Te upadki najmocniej odbiły się na jego dyspozycji w końcówce sezonu. Piotr oczywiście nadal walczył, ale zwycięstwa nie przychodziły mu z taką łatwością jak wcześniej. O rewanżowym spotkaniu w Gorzowie napisano już wiele. Piotr również wiele już w tym temacie powiedział. 1 punkt w półfinale to wiele, wiele poniżej oczekiwań nas i samego zawodnika.
Chętniej Piotr wspominać będzie sezon 2014 na torach szwedzkich. Tu wspólnie z Indianerną awansował do finału rozgrywek i wywalczył srebrny medal. Indywidualnie był najskuteczniejszym zawodnikiem Elitserien ze średnią biegową wysokości 2,375 punktu. Do dziś wspominamy jego świetny wynik w pierwszym meczu po kontuzji barku. 14 punktów i jeden bonus wywalczone w spotkaniu z Dackarną Malilla zrobiły na wszystkich olbrzymie wrażenie. Lekarze i rehabilitanci Piotra przecierali oczy z wrażenia. PePe świetnie spisywał się na torze w Kumli, gdzie osiągnął średnią biegową na poziomie 2,875!
Powrót do reprezentacji Polski był dla Piotra największym indywidualnym sukcesem w sezonie 2014. Dzięki ciężkiej pracy i ambitnej postawie Marek Cieślak zdecydował się powołać PePe na finał Drużynowego Pucharu Świata. W nim Piotrowi zabrakło kilku centymetrów, aby został bohaterem całej Polski. W przedostatnim biegu zawodów miał okazję przypieczętować sukces naszej drużyny i zapewnić złote medale. Po starcie w swoim stylu napędził się pod bandą, aby przedrzeć się na prowadzenie. Niestety zabrakło miejsce. Piotr upadł i został wykluczony z powtórki. Poalcy wywalczyli srebrne medale, a na pocieszenie pozostał fakt, że kibice uznali Protasa za najlepszego w drużynie. Kolejnym ważnym momentem sezonu 2014 był finał Indywidualnych Mistrzostw Polski. Zawody rozgrywane na zielonogórskim torze miały jednego faworyta. To Piotr Protasiewicz po kilkunastu latach przerwy miał powrócić na tron. Niestety zawody te odbywały się kilka dni po feralnym spotkaniu w Toruniu. Wtedy mocno poobijany Piotr powoli myślał już o końcu sezonu. Finał IMP-u kompletnie Piotrowi nie wyszedł. PePe w sezonie 2014 wystartował także w Memoriale Rycerzy Speedwaya w którym zajął czwarte miejsce, Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostwach Ekstraligi, Turnieju o koronę Bolesława Chrobrego. Piotr sezon 2014 zakończył startem w KRONO FIM WSL 2014, gdzie z drużyna SPAR Falubazu zajął trzecie miejsce.