Kolejny sezon w bydgoskich barwach rozpoczynał się wielkimi
nadziejami. Powrót do zespołu Jacka Golloba, 13 punktów i druga lokata
w Kryterium Asów i …pasmo ośmiu zwycięstw ligowych od początku sezonu!
Był taki moment w czasie ligowych zmagań jakby rywale ścigali się
o tytuł …wicemistrzowski! Udany pościg Unii Leszno i chwilowa zadyszka
Polonii stworzyła jednak pole dla adrenaliny dla kibiców bydgoskich.
Całe szczęście jednak zwycięstwo w Częstochowie (13 punktów dla Piotra)
i z Wrocławiem „u siebie” (komplet z bonusami) pozwalają założyć złote
krążki DMP! Bilans startów ligowych dla Piotra: 104 gonitwy, 46
zwycięstw, średnia 8,73.
W finale IMP w Toruniu panował deszcz i... Tomasz Gollob. PEPE w pierwszych dwóch biegach wjeżdżał na metę na pierwszych miejscach pretendując do grona faworytów turnieju. Niestety trzeci start z wewnętrznego pola zakończył się ostatnią lokatą. Po nie najlepszym starcie strat do rywali na coraz bardziej mokrym torze nie udało się obronić. Czwarty start to drugie miejsce i ostatecznie piąta lokata w przerwanym turnieju. Niezłe, ale pozostawiające pewien niedosyt, bo gdyby turniej rozgrywano w przyjaźniejszej aurze mogło być jeszcze lepiej, a przede wszystkim... o jeden start (i potencjalnie o 3 pkt!!!) więcej. Dobrze, że wcześniej w kolekcji w Niwach wisiał już złoty krążek MPPK z Wrocławia, gdzie Piotr w sześciu gonitwach ani razu nie przegrał…
Wokół Polonii rośnie jednak spirala prasowych dywagacji. Klub nie
wyrabia się w finansowych działaniach, a atmosfera wokół mistrza Polski
robi się coraz cięższa.
Sezon powoli dobiega do końca. Opadają emocje związane ze
zdobyciem mistrzowskiej korony przez Point S Polonię, a jej miejsce
zajmują spekulacje prasowe na temat przyszłości „czarnego sportu”
w klubie przy ul. Sportowej 2. Piotr wraz z innymi zawodnikami
mistrzowskiego teamu oczekuje na ostateczne rozliczenie finansowe
deklarując przy tym wstrzymanie wszelkich transferowych rozmów do końca
października, a śledząc internetowe doniesienia można podejrzewać, że
znajdą się kluby zainteresowane jego startem w przyszłym roku. Bydgoscy
kibice na pewno nie rozważają nawet innego scenariusza niż pozostanie
popularnego PEPE w plastronie z Gryfem, a i sam zainteresowany nie raz
deklarował chęć dalszym startów w Bydgoszczy.
Kluczowym elementem dla indywidualnej kariery Piotra ma jednak dla
samego zawodnika powrót do grand Prix. Gęste sito eliminacji kończy się
w Grand Final na torze w Pile: Pierwszy bieg po 40-minutowej awarii
energetycznej nie przynosi punktów! To już nie jest huśtawka nastrojów.
Trudno powiedzieć, co dzieje się w głowie zawodnika, ale kibice mają
nosy spuszczone na kwintę! Kolejne biegi są jednak znacznie lepsze!
Wpisujemy kolejno 3 punkty, następne 3 po kilkuminutowej przerwie
(zwycięstwa z Richardsonem i L. Drymlem). Przedostatni regulaminowy
start to dwa upadki. Najpierw PePe pada na tor po faulu Ronni Pedersena,
w powtórce Polaka podcina zdesperowany Peter Karlsson. Trzecie powtórka
na lekko zdezelowanym motocyklu i na „miękkich” nogach i dwa punkty po
przegranym na dystansie pojedynku z Bajerskim. Liczymy.... Jest osiem
oczek i jeszcze jeden bieg. Zwycięski. (Piękny pojedynek z Poważnym!).
Awans do Grand Prix stał się faktem. W „nagrodę” start w b. XXI
o miejsce na podium. Kolejne zwycięstwo i... premia od losu w postacie
numeru w GP2003. Na plastronie Piotra zobaczymy „13”!!!!
Kolejny ważny – kto wie, czy nie najważniejszy w życiu sportowym i … osobistym Piotra moment to 26.10.2002. W bydgoskiej Bazylice odbyła się uroczystość zaślubin Piotra i Katarzyny, na której pojawili się tłumnie przyjaciele, kibice i współpracownicy Piotra i teamu PePe, a także przedstawiciele mediów z fotoreporterami wszystkich lokalnych (i nie tylko) gazet i ekipą TV3 na czele. Po wyjściu z kościoła odezwały się dwie żużlowe JAWY, a życzeniom nie było końca. Uroczystość weselna, która odbyła się w Myślęcinku rozpoczyna nowy etap w życiu Piotra.
Te miłe chwile ustępują jednak powoli atmosferze niepokoju o losy
klubowej przynależności. Medialna wojenka wokół bydgoskiej Polonii nadal
trwa, ale stonowane wypowiedzi na czacie Gazety Wyborczej
zaprezentowane przez dotychczasowych szefów sekcji żużlowej klubu
pozwalają spodziewać się zamknięcia sprawy i pewnego rozdziału w życiu
BKS Polonia i... firm Point S i Pentel. Klubowi działacze zasiedli (po
podpisaniu kontraktów z braćmi Gollobami) do rozmów z Piotrem
przedstawiając mu plan spłaty pierwszej raty zadłużenia. Tym razem
sprawa wygląda realnie i można mieć nadzieję na kontynuowanie rozmów
o kontrakcie na przyszły sezon. „PePe” uzależnia jednak rozpoczęcie
negocjacji kontraktowych od terminowego wywiązania się z płatności.
W końcu…stało się. 12 grudnia bydgoscy kibice na łamach lokalnych mediów i na stronie PePe znaleźli list…
Drodzy Kibice
Kiedy w 1997 roku rozpoczynałem jazdę w barwach bydgoskiej
„Polonii”, od samego początku spotkałem się z ogromną sympatią z Waszej
strony, za co zawsze starałem się odwzajemnić moją postawą na torze.
Zadeklarowałem wtedy, że w Bydgoszczy chciałbym jeździć do końca mojej
kariery.
W ciągu sześciu sezonów zdobyłem wraz z kolegami z drużyny 4
złote i 1 brązowy medal DMP, zdobyliśmy też 4 złote i 2 srebrne medale
MPPK oraz 3-krotnie Klubowy Puchar Europy. W 1999 roku indywidualnie
zdobyłem złoty medal IMP. Z satysfakcją stwierdzam, że okres 1997-2002
były to nie tylko najlepsze lata w mojej karierze, ale także najlepsze
lata w historii bydgoskiej „Polonii”. Jestem dumny, że swoją jazdą
walnie się do tego przyczyniłem.
Wyrażoną słowami wolę pozostania w Bydgoszczy na stałe
potwierdziłem konkretnymi czynami. Kupiłem tutaj dom i stworzyłem w nim
bazę techniczną niezbędną do uprawiania żużla. Mój brat i ja właśnie nad
Brdą założyliśmy rodziny, przez co definitywnie związaliśmy się z tym
miastem.
Wszyscy, w mniejszym lub większym stopniu, odczuwamy skutki
trudnej sytuacji w naszym kraju. Przez kilka lat z rzędu, nie bacząc na
nic, godziłem się na starty w barwach „Polonii” Bydgoszcz mimo tego, że
klub miał wobec mnie zaległości finansowe. Sytuacja, do jakiej doszło
w tym roku, przeszła jednak moje „najczarniejsze” oczekiwania. Klub nie
wywiązał się z przyjętych na siebie zobowiązań kontraktowych wobec mojej
osoby, nie wypłacano mi także należności za zdobyte punkty. Mimo tego
zdobywałem kolejne punkty, które walnie przyczyniły się do zdobycia
przez nasz zespół siódmego w historii tytułu DMP, także zdobyty przeze
mnie komplet punktów przyczynił się do naszego zwycięstwa w Finale MPPK
we Wrocławiu. Bardzo długo czekałem, aby w końcu działacze „Polonii”
wyszli z inicjatywą rozwiązania tej bardzo trudnej dla mnie sytuacji.
Czekałem długo i cierpliwie godziłem się na kolejne, za każdym razem
niedotrzymywane, przez klub terminy spłaty zadłużenia. Przykro mi, że
o podjęciu negocjacji i podpisaniu kontraktów z innymi kolegami
z zespołu musiałem dowiadywać się z prasy. W tym samym czasie mnie
traktowano jako „zło konieczne”. Czuję się poniżony faktem, iż
o rozpoczęcie jakichkolwiek rozmów ze mną musiałem sam usilnie zabiegać.
W końcu, zaledwie kilka dni temu, przedstawiono mi propozycję spłaty
zadłużenia oraz warunki kontraktu na przyszły sezon. Z przykrością muszę
stwierdzić, że gdybym zgodził się przyjąć propozycje klubu, byłoby to
jednoznaczne z końcem mojej kariery zawodniczej. Mam dopiero 27 lat,
więc jest jeszcze na to za wcześnie...
Po sześciu wspaniałych latach w barwach bydgoskiej „Polonii”,
w czasie których radość ze zdobywanych medali przeplatała się z bólem
odnoszonych na torze kontuzji, zmuszony jestem podjąć najtrudniejszą
w moim dotychczasowym życiu decyzję - decyzję o opuszczeniu drużyny BKS
„Polonia”. Straciłem już wszelkie nadzieje na uzyskanie porozumienia
z miejscowymi działaczami, nie chcę też, poprzez swój upór i nieodpartą
chęć jazdy dla „Polonii” utrudniać jej działaczom budowy zespołu, który
w nowym sezonie stanie przed zadaniem obrony tytułu DMP.
Pragnę podziękować Wam, moi Wspaniali Kibice, za doping, jakim
wspieraliście mnie w ciągu ostatnich sześciu lat. Przyrzekam, że bez
względu na miejsce, już zawsze będę jeździł i zwyciężał także dla Was!
Dziękuję też działaczom, dzięki którym mogłem wystartować w barwach
„Polonii”. Dziękuję działaczom i pracownikom Sekcji Żużlowej, wśród
których zawsze czułem się jak w Rodzinie. Chcę, abyście dowiedzieli się
ode mnie, że nie chęć wielkich zarobków (co pewnie sugerować będą moi
adwersarze), a pragnienie dalszego uprawiania sportu żużlowego na moim
normalnym poziomie, zadecydowała o podjęciu przeze mnie tej jakże
trudnej decyzji.
Piotr Protasiewicz
Ostatnim akordem sezonu 2002 łączącym się bardzo ze zbliżającym
się nowym, 2003 rokiem była decyzja o zmianie barw klubowych. Na
internetowej stronie PePe donosiliśmy: Stało się. Piotr Protasiewicz
przywdzieje plastron toruńskiego Apatora - Adriany. Wczoraj (19.12)
w godzinach wieczornych w sali toruńskiego Ratusza odbyła się
prezentacja zespołu, w którym po raz pierwszy - między Tomaszem
Bajerskim, Markiem Karwanem i Tony Rickardssonem zasiadł PePe. „Po
pierwsze otrzymałem w Toruniu dobrą ofertę kontraktu - odpowiadał na
pytania Piotr - po wtóre rozmowy z panem Markiem Karwanem przebiegały
jak najbardziej po mojej myśli i... mam nadzieję, że również po myśli
klubu! Kiedy dwie strony chcą, naprawdę chcą osiągnąć jakiś wynik to na
pewno go osiągną. Tak właśnie było podczas negocjacji z Apatorem -
Adrianą.” Zmiana barw klubowych zawsze jest bolesna dla fanów
opuszczanego klubu, ale w tym przypadku dodatkowym smaczkiem są
historyczne, derbowe zatargi bydgosko - toruńskie. „Nie obawiam się
tej konfrontacji - powiedział Piotr zapytany o swój punkt widzenia na
mecze derbowe - jestem zawodowcem, a w tej sytuacji, która się
wytworzyła w bydgoskim klubie niemożliwe było porozumienie się
z działaczami. Podjąłem decyzję i nie sądzę żeby to był dla mnie jakiś
problem.. Nie rozważam tego w takich kategoriach... Atmosfera derbowa
nie jest mi przecież obca, ale staram się nie podchodzić w sposób
szczególny do faktu zmiany barw bydgoskich na toruńskie. Może media
zbudują wokół tego jakąś otoczkę, ale ja podpisując kontrakt staję się
elementem drużyny. Dla jej wyniku włożę całe serce, a kibice, działacze
i sponsorzy docenią moje zaangażowanie i będą się ze mną cieszyć
z ewentualnych sukcesów. Najbardziej żal mi kibiców i działaczy sekcji
żużlowej - podsumowuje PePe - czułem, że doceniają to, co robię
i cieszyli się wraz ze mną z sukcesów indywidualnych. Tego żal. Bardzo
ważne jest dla mnie wsparcie, którego udzielają mi internauci
i czytelnicy lokalnych gazet.”